poniedziałek, 20 października 2014

Capitulo 0

Piękny dzień, a ja muszę iść na spotkanie ale w końcu jakoś trzeba zarabiać. Doszłam na umówione miejsc e spotkania i już z oddali ujrzałam swojego asystenta. Podeszłam do niego bliżej, był trochę zdenerwowany lecz gdy mnie zobaczył od razu się uspokoił.
-Angie o boże, gdzieś ty była?-pytał.
-Przecież jest za dziesięć  12.-nie wiem o co mu chodzi.
-Nie, jest 12:30. Spóźniłaś się pół godziny.
-Co?! Ja się nigdy nie spóźniam.
-Dobra chodź, a tak poza tym to pięknie wyglądasz, dawno nie widziałem cię w takim stroju.-w sumie fakt dawno nie chodziłam tak do pracy. W ogóle dawno nie chodziłam w asymetrycznych sukienkach chociaż mam ich mnóstwo. Podeszliśmy do stolika przy, którym siedziało dwóch mężczyzn, jeden miał okulary i był ubrany w garnitur, a drugi miał na sobie białą koszulę, a jego oczy o kolorze czekolady swobodnie patrzyły na przeróżne krajobrazy. Na jego głowie gościła brązowa czupryna.
-Przepraszam za spóźnienie coś mnie zatrzymało.-brunet powiedział, że nic się takiego nie stało, i że wcale tak długo nie czekali. Dowiedziałam się, że czekoladowooki nazywa się German Castillo, a ten drugi Lisandro Ramallo. Omówiliśmy sprawy związane z współpracą naszych firm i to w niecałe 3 godziny. Umówiliśmy się na podpisanie kontraktu u niego w domu.
-Może panię odwiozę?-zapytał uprzejmie.
-Jaka pani? Jestem Angie.-poprawiłam go. Nie lubię gdy ktoś mówi na mnie pani, Tak jakby uważał mnie za starszą niż jestem.
-Dobrze, a więc Angie odwieźć cię?-z chęcią bym z nim pojechała, bo za blisko nie mieszkam ale jest taka piękna pogoda, że chyba zajrzę na niegdyś moje ulubione miejsce w środku lasu.
-Nie, dziękuje. Jest piękna pogoda, przejdę się.-odpowiedziałam łagodnie.
-Dobrze, a więc do zobaczenia jutro.-powiedział i oddalając się w stronę wsiadł i odjechał. Zaczęłam podążać w stronę lasu za parkiem. Weszłam pomiędzy wysokie drzewa i przeszłam kilometr, może dwa i dotarłam nad szeroką rzekę przez, którą przeszłam po starym mostku i po zrobieniu jeszcze 10-15 kroków dostałam się na dość sporą polankę z jeziorkiem w głąb, którego wystawała 4 metrowa kładka z dość dużym kwadratem na końcu.
-Dawno mnie tu nie było.-powiedziałam na głos. To miejsce przywołuje mnóstwo wspomnień, o których chciałabym zapomnieć ale jednocześni chcę aby jeszcze powróciły. Weszłam na kładkę i stojąc na końcu pomostu zdjęłam swoje beżowe koturny, następnie zanurzyłam swoje stopy w rozgrzanej, przezroczystej cieczy. Przed oczami ujrzałam różne sceny związane z tym miejscem. Ostatnie moje wspomnienie miało miejsce 13 lat temu gdy moja siostrzyczka miała 3 latka, a ja 20. Siedziałam tu z moimi rodzicami, a moja siostra szła w naszą stronę z taką potrawką z dyni (którą uwielbiała, a ja tam jej nienawidziłam) i nagle potknęła się i cała zawartość jej miseczki wylądowała na naszej 4. Lara zaczęła płakać, a ja żeby ją pocieszyć zaczęłam śpiewać po chwili dołączyli się do mnie rodzice i głosy naszej 3 rozbrzmiewały na polanie.
-Dobry wieczór.-usłyszałam, a po odwróceniu się ujrzałam…
****************
Taki prolog :P
Miał być wcześniej ale...nie po prostu nie miałam dostępu.
Ten fragment i jeszcze jeden trochę dłuższy jest tu w kopi roboczej przez dobre 3 miesiące :P
Dobra nie chcę się rozpisywać więc:
Czytajcie►komentujcie►wyczekujcie :)
Wika

3 komentarze: