poniedziałek, 17 listopada 2014

"Przepraszam kochanie"

Tytuł może nic nie mówi ale jeśli przeczytacie ten post to dowiecie się o co chodzi :P
Zamiast rozdziału jest jednorazówka :P
Mam nadzieję, że się spodoba :P
Nie przedłużają (czyt. przynudzając) kończę swoją wypowiedz :P

A zapomniałabym rozdział najprawdopodobniej w sobotę :P

Wika

niedziela, 9 listopada 2014

Capitulo 3

-Może wolałbym jeszcze pożyć i czymś wolniejszym zwłaszcza w taką pogodę.-szmaragdowooka tylko pokiwała rozbawiona głową i wcisnęła mały okrągły przycisk i wygrawerowanym "-1" gdzie znajdowały się motocykle i jeden samochód, którym jeździła najczęściej.
-Tym nie będziesz bał się ze mną jechać?-zapytała śmiejąc się.
-Nie. Ładna kolekcja.-uśmiechnął się potulnie. Był zdziwiony (kolejny raz tego wieczoru) , że blondynka jeździ na tak silnym sprzęcie.
-Dzięki.-zachichotała (znowu).-Jeździsz?-zapytała po chwili.
-Od kąd miałem szesnaście lat. A ty?
-Ja od kąd skończyłam trzynaście.-powiedziała dumnie, a brunetowi kolejny raz tego wieczoru opadła szczęka.-Moi rodzice nie jeździli więc nauczył mnie wujek i od tamtej pory to kocham, najbardziej dla tego, że można wyrwać się od codzienności i pobyć w swoim świecie.-powiedziała, a on tylko potakiwał.-Chodź bo córka się będzie stresować.-powiedziała ciągnąć go w stronę samochodu.
-Córka poszła na noc do przyjaciółki.-powiedział mając nieprzyjemnie ta teraz nieprzyjemne wspomnienia z poprzedniej takiej nocy gdy Esmeralda zaczęła na nim tańczyć xD aż przeszły go dreszcze. Wsiedli do czarnego audi. Blondynka przekręciła kluczyk i...ruszyła. Jechała ciągle słuchając wskazówek starszego ta trzy miesiące różnicy ale zawsze coś xD towarzysza.-To tu.-powiedział wskazując na dość sporą (ale i tak mniejszą niż Angie) willę.
-To do jutra.-powiedziała gdy opuszczał jej auto.
-Do jutra. Mam nadzieję, że trafisz.-zaśmiał się.
-Postaram się. Cześć.-powiedziała i ruszyła w drogę powrotną. "W sumie może nie będzie się z nim tak źle współpracowało. Mamy wiele tematów do rozmów więc na pewno nie będziemy się nudzić. Jest bardzo miły, przed nim pierwszym się otworzyłam, bo jedyną osobą, która wiedziała o moich przeżyciach była moja przyjaciółka Lodovica jej ufałam najbardziej z całej nasze paczki. Dawno się z nikim z nich nie kontaktowałam, jestem ciekawa co u nich słychać. Pewnie szykują się do jakieś trasy koncertowej. Nie będę zaprzątać sobie tym głowy. O już jestem." Wprowadziła samochód na swoje miejsce przy pomocy specjalnej windy. Wchodząc do domu jej pierwszym celem było wzięcie odprężającej kąpieli i położenie się spać, była zmęczona dzisiejszym dniem chociaż nic aż tak męczącego nie robiła. Z szafy wyciągnęła piżamę w kolorze pudrowego błękitu i podążyło do jasnobrązowych drzwi znajdujących się w rogu sypialni. Ubrania położyła na szawce, a następie nalała wody do ogromniej wanny i wlewała po kolei różne olejki służące rozluźnieniu się. Po jakiś pół godziny odprężającej kąpieli ułożyła się wygodnie na łóżku i zasnęła wpatrując się w sufit.
**********************
-German! Czemu tak późno wróciłeś? Czekałam na ciebie.-powiedziała podchodząca do niego narzeczona.
-Byłem się przejść Esmeraldo.-powiedział zrezygnowany.-Myślałem, że już śpisz. Pewnie jesteś śpiąca, bo ja strasznie.-udał ziewanie.
-No dobrze to idź się połóż kochanie.-powiedziała...rozczarowana. Miała zaplanowany cały wieczór ale chyba jej przyszły mąż nie chciał wcielić go w życie. Poszedł na górę, wziął szybki prysznic i położył się koło Esme.
**********************
Wstałam wypoczęta, ale rozglądając się po pomieszczeniu odkryłam, że nie znajduję się w swoim pokoju tylko w...hotelu, a przez okno było widać...Wieżę Eiffla. Czyli znajdowałam się w...Paryżu.
-Angie ty jeszcze w łóżku?! Za trzy godziny wychodzisz za mąż!-wrzasnęła wchodząca do pokoju...
-Lara! Co ty tu robisz? Co ja tu robię? Zaraz powiedziałaś "za mąż"?-byłam zdezorientowana.
-Zapomniałaś? Chyba za dużo wczoraj wypiłaś. Nieważne ubieraj się jedziemy do fryzjera i kosmetyczki.-Jak powiedziała Lara ubrałam na siebie jasno różową sukienkę do połowy ud i wyszliśmy z hotelu. Nie zamówiłyśmy nawet taksówki, ponieważ fryzjer jak i kosmetyczka znajdowały się po drugiej stronie ulicy. Fryzjerka umyła mi włosy po czym zaczęła je lokować ale chyba nie była zdecydowana bo po chwili je wyprostowała i zrobiła mi koka, a kosmyki, które opadały swobodnie po moich skroniach leciutko podkręciła. Muszę przyznać wyglądałam szałowo. Wyszłyśmy od fryzjera i omijając dwa sklepy weszliśmy do salonu kosmetycznego. Przy moim wyglądzie pracowało aż pięć kobiet. Jedna zajmowała się makijażem, dwie moimi dłońmi, a ostatnie stopami. Po jakiejś godzinie wróciłam z siostrą do pokoju hotelowego. Ubrałam piękną śnieżnobiałą sukienkę i zanim się obejrzałam Lara ciągnęła mnie w stronę czarnej limuzyny, która zawiozła nas pod Katedrę Notterdam. Będąc na korytarzu usłyszałam marsz weselny po czym otworzyły się przede mną drzwi. Było pełno ludzi, a przy ołtarzu stał...
=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=
Jest i następny rozdział :P
Jak się podoba???
Jak myślicie kto stał przy ołtarzu???
To wiem ja ale czy wy się dowiecie to nie wiem xD
Pozdrawiam
Wiktoria
Czytajcie►komentujcie►wyczekujcie :)

środa, 5 listopada 2014

Capitulo 2

-Rozumiem cię.-uśmiechnął się jeszcze szerzej niż do tych czas. Przez całą drogę rozmawiali i lepiej się poznawali. Na początku myślała, że będzie jakimś...spiętym facetem bez uczyć...no tak na pierwszy rzut oka jej się wydawało ale już wie, że nie powinna ocenić ludzi pochopnie, nigdy tak nie robiła i nie wie czemu teraz tak postąpiła ale teraz wie, że jest jej bardziej bliski niż jaka kol wiek istota na tym świecie.
-Gdzie my jesteśmy?-zapytała odrywając wzrok od mężczyzny i rozglądając się po okolicy, nie poznawała tego miejsca.
-Nie mam pojęcia. Myślałem, że idziemy do ciebie.-on też nie wiedział gdzie się znajdują. Stali na trawie, która obejmowała większy obszar, a oprócz nich nie było ani jednej żywej duszy. Byli tylko oni, kwiaty i parę drzew. Obróciwszy się w prawą stronę można było dostrzec...żyrafę.-Co tu robi żyrafa?-zapytał zmieszany.
-Wiem gdzie jesteśmy!!!-krzyknęła widząc znajomą jej zwierzynę. (?).
-Tak?-powiedział niepewnie.
-Tak.-zaśmiała się.-To mój dom.-odpowiedziała ciągle chichocząc.
-Masz w domu żyrafę?!?!?!-zapytał zdziwiony widokiem afrykańskiego zwierzęcia.
-Lara miała 5 lat i chciała mieć ZOO, a ja chcąc mieć spokój wzięłam jeden z moich starych planów, trochę go poprawiłam i dałam do wykonania. Po miesiącu przyleciały młode zwierzęta i teraz mają wydzielony swój skrawek i chodzą koło siebie, bawią się ze sobą ze mną i ze wszystkimi.-odpowiedziała co jakiś czas zerkając na bruneta.
-Ty się nimi zajmujesz? - zapytał pomału wracający do rzeczywistości inżynier.
- Częściowo. Ja się z nimi bawię, uczę sztuczek ale tym również zajmują się ich opiekunowie. Moje zwierzęta są zawsze usłuchane i wypielęgnowane.-zdała mu mini relację.
-Już o nic nie pytam.-zaśmiał się.
-Pytaj o co chcesz mi to nie przeszkadza.-zachichotała jak mała dziewczynka.
-Dobrze wiedzieć-powiedział zamyślony.-Może przez no coś wymyśle i zrobię z tobą wywiad?-zażartował. Chciał jeszcze coś dodać ale zaczęło padać, na początku zwyczajnie kropiło ale po chwili zaczęło lać jak z cebra. Krople deszczu były wielkości grochu. Angie zaczęła biec, a chwilę po niej brunet. Po jakiś 15 minutach dotarli do bramki na posesję panny Saramego.
-To co odwieziesz mnie?-zapytał po przekroczeniu progu.
-Już i tak jesteś cały mokry.-powiedziała śmiejąc się, właściwie uśmiech nie schodził jej z twarzy przez cały czas spędzony z przystojnym brunetem. Od kąd weszli do środka Angie nie spuszczała wzroku z towarzysza. Jego biała mokra koszula przykleiła się do dobrze zbudowanej klatki piersiowej i brzucha. a jak sześciopak musi być xD Na szczęście, a może nie szczęście German nie mógł podziwiać zgrabnego ciała towarzyszki ponieważ ta miała jeansową katanę.
-Tak na poważnie to zawieziesz mnie czy naprawdę muszę iść w taką ulewę?-zapytał po chwili.
-Jasne, że nie tylko się przebiorę. Rozgość się.-powiedziała i powędrowała na górę przebrać się w suchy strój. Wybrała białą bluzkę bez rękawów, białą spódniczkę do kolan, a na ramiona marynarkę, do tego podłużne złote koczyki i czarne obcasy. German w tym czasie oglądał zdjęcia porozstawiane na półkach w salonie. Jedno zdjęcie przykuło jego uwagę, a mianowicie zdjęcie klasowe z 1998 z III "c", na którym najprawdopodobniej była jego obecna narzeczona ale zostawił to bez pytań, bo nie chciał się wygłupić. Gdy blondynka zaczęła schodzić ze schodów ledwo ją poznał, nie wierzył, że to była ta sama kobieta. Biało -czarny strój dodawał jej powagi ale i tak wyglądała cudownie.
-Wow.-wypłynęło z jego ust.
-Dziękuję?-powiedziała, a wręcz zapytała.
-Przepraszam po prostu wyglądasz...inaczej. Nie zrozum mnie źle jesteś piękna ale...poważniejsza. Nie to, że wcześniej nie byłaś poważna ale...no...poddaje się.-powiedział spuszczając wzrok, nie wiedział jak się wywinąć z tej sytuacji.
-Nic nie szkodzi.-zaśmiała się.-Też jestem tego zdania. A w tej sukience co dziś byłam nie chodziłam od jakiś 10 lat tak jak w większości tego typu ubrań.-zaśmiała się.-Idziemy?-dodała.
-Tak, jasne.-odpowiedział otwierając drzwi jak przystało na dżentelmena.
-Nie tędy.-powiedziała ciągnąć go w stronę kuchni, w której znajdowały się małe drzwi prowadzące do garażu, a tam na środku wielka...dziura. zaczęli iść i w stronę...windy. Brunet był zdezorientowany i nie wiedział co się dzieje ale szedł dzielnie za swoją znajomą. wchodząc do windy Angie wpisała kod i zjechała na poziom -5, na którym było mnóstwo...ciuchów, i rożnego rodzaju dodatków.
-Nie to piętro.-odezwała się i podjechał na -3. Były tam samochody wyścigowe oraz quady.-To którym jedziemy?-zapytała śmiejąc się z miny gościa.
=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=
Taki krótki i spóźniony ale z moimi ocenami nie jest za dobrze i nie miałam dostępu :(
Na chwilę podeszłam i poprawiłam, bo pisałam na telefonie :)
Mam nadzieję, że się podoba :P
Wika
Czytajcie►komentujcie►wyczekujcie :)

sobota, 25 października 2014

Capitulo 1

Po skończonym spotkaniu z panną Angeles wróciłem ze swoim przyjacielem do mojej willi. Po wejściu od razu skierowałem się do swojego gabinetu ale nie mogłem się skupić, w moich myślach ciągle pojawiała się blondynka o szmaragdowych oczach. Nie wiem czemu myślę o innej skro mam narzeczoną.
-Tato obiad.-powiedziała wchodząca do pomieszczenia brunetka.
-Już idę słońce.-powiedziałem wstając i podchodząc do 16-latki, a następnie razem z nią opuściłem gabinet. Pokierowaliśmy się w stronę jadalni, w której znajdowali się już wszyscy oprócz mnie i mojej córeczki. Olga właśnie wnosiła ostatni talerz, a następnie zasiadła pomiędzy Ramallo, a bratem mojej partnerki.
-German pamiętaj, że jutro przychodzi do nas ta dziewczyna.-rzekł krojący kotleta Lisandro.
-Jaka?-oczywiście wiedziałem o kogo mu chodzi ale wolę żeby moja kochana córeczka nic sobie nie ubzdurała.
-No ta blondynka co się dzisiaj na spotkanie spóźniła.-oczywiście musi to ciągle rozpamiętywać.
-A tak Angeles.-udałem, że przypomina mi się owa blondynka. Zauważyłem jak Esmeralda mocniej zaciska dłoń na widelcu.
-Coś się stało?-zaptałem od razu.
-Co? Nie , po prostu źle mi się kojarzy to imię.-odpowiedziała rozluźniając rękę.
-Dlaczego?-wtrąciła się moja córka.
-Miałam kiedyś w szkole taką koleżankę, z którą nie za dobrze się dogadywałam.-powiedziała w miarę krótko.
-Widzę, że nie tylko tu cię ludzie nie lubią.-prychnęła moja córka pod nosem.
-Violetta.-powiedziałem oskarżycielskim tonem.
-Ja nic nie mówię.-zaprzeczyła.
-Ja już słyszałem jak ty nic nie mówisz.-zakpiłem.
-Kpisz ze mnie?-zapytała z nutką wrogości w głosie.
-Nie po prostu zachowujesz się dziecinnie. Powinnaś przyjmować konsekwencje za swoje czyny, a przynajmniej się do nich przyznawać.-tak wzięło mi się na wychowywanie córki.
-Czyli, że jestem kłamczuchą?-była coraz bardziej zdenerwowana.
-Nie to powiedziałem.-broniłem się.
-Ja tylko powiedziałam to co każdy się boi. To była czysta prawda tatusiu.
-Czasami takie prawdy radzę ci zostawić dla siebie.-warknąłem.
-Dobra skończcie to, bo znając was możecie tak w nieskończoność, a później jest napięta atmosfera w całym domu.-wtrącił się Ramallito.
-Ramallo ja tylko powiedziałam prawdę i nic więcej.-broniła się Violetta.
-Wierz czasami powinnaś ugryźć się w język.
-Będziesz mi wytykał to, że mówię prawdę. Sam mówisz, że prawda jest najważniejsza, a gdy ją w końcu mówię to jesteś zły. Zdecyduj się w końcu co tak naprawdę chodzi ci po głowie.-może ma trochę racji ale to było małe przegięcie, fakt wiem, że nikt nie przepada za Esme i Paulo ale ona nie musi tego mówić oni i tak to odczuwają.
-Wierz Ramallo ma rację skończmy to.-powiedziałem łagodnie.
-Dobrze.-powiedziała przez zęby. Przez resztę obiadu nikt nie odezwał się nawet pół słowem. Gdy posiłek się zakończył poszedłem wraz z przyjacielem do gabinetu.
-Wierz co chyba zmienię zdanie o tej blondynce.-ciekawe co mu w tym pomogło?
-Skąd taka nazwa zmiana?
-Stąd, że wszystko sobie przemyślałem i zrozumiałem, że Esmeralda będzie się denerwować gdy ona będzie tu przebywać.-powiedział z…uśmiechem?
-Wiem, że nikt z was za nią nie przepada ale nie musicie chcieć jej złego samopoczucia.-w sumie ma trochę racji, bo będę z Angie przebywać większość czasu.
-A sam będziesz przebywał z tą blondyną większą część czasu.-czy on czyta w moich myślach?
-Cicho. Ja idę się przejść.-zanim mężczyzna zdążył coś powiedzieć ja byłem w drodze do parku. Maszerowałem kolejnymi alejkami aż dotarłem do lasu na końcu pięknego cudu natury. Ten las coś mi przypomniał. Przeszedłem ze 2 kilometry pomiędzy drzewami aż dotarłem do rzeki. „Przeszkodę” pokonałem dzięki staremu mostkowi. Za rzeką wystarczyło jeszcze 10-15 kroków i znalazłbym się na polance, na którą kiedyś chodziłem niemal codziennie. Zaryzykowałem i podążyłem dalej na południe. Gdy moja stopa stanęła pierwszy raz od 13 lat na polanie masa wspomnień uderzyła mi do głowy. Zacząłem iść pomału w stronę jeziora, im bliżej byłem tym wyraźniej widziałem postać siedzącą na pomoście. Cicho podszedłem do kobiety, którą poznałem rano.
-Dobry wieczór.-wypłynęło z moich ust.
***********************
-Dobry wieczór.-usłyszałam, a po odwróceniu się ujrzałam…
-German!-ciekawe co on tutaj robi.
-Ciepła woda?-zapytał siadając obok.
-Tak.-odpowiedziałam odwracając się powrotem w stronę jeziora.
-Coś się stało?-zapytał…troskliwie?, a może mi się po prostu zdawało.
-Nie, nic, nieważne.-plątałam się.
-To czemu płakałaś?-starłam szybko łzy, które nie wiem kiedy zaczęły lecieć.
-Po prostu. Gdy wracają cudowne wspomnienia z osobami, które się kocha, a ich już nie ma to łzy same lecą.-odpowiedziałam nawet nie wiem czemu, nigdy nikomu nie mówię jak się czuję.
-Rozumiem cię.-serio?-Jestem tu dzisiaj po raz pierwszy od 13 lat.
-Ja też. Dlaczego ty?-zapytałam.
-13 lat temu zmarła moja żona, a tu przychodziłem z nią prawie codziennie, z nią i moją córką.
-A gdy umarła chciałeś pochować wszystkie wspomnienia z nią związane i pogrążyłeś się w pracy aby nie mieć czasu na wspomnienia.-przerwałam mu.
-Dokładnie. Ty też to przeżyłaś?
-Tak. 13 lat temu zmarli w wypadku moi rodzice zostawiając mnie z 3 letnią siostrą i wielką firmą więc skończyłam szybko studia i zajęłam się pracą. Od tamtej pory nie robię nic co kiedyś sprawiało mi radość. Nawet jeśli cierpię to wiem, że przez wspomnienia będę jeszcze bardziej cierpieć.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.-Nigdy jeszcze nikomu tego nie mówiłam.-dodałam po chwili.
-Mam podobnie.-powiedział, a ja odwróciłam głowę do niego i się smutno uśmiechnęłam.
-Współczuję.-nie lubię gdy ludzie są przygnębieni, wiem jak to jest i nie życzę togo innym.
-Tak z ciekawości gdzie jest twoja siostra?
-Ona mieszka i uczy się w Madrycie.
-Sama? W Madrycie? Czemu tam, a nie z tobą, tu w Buenos Aires?-był dość zdziwiony.
-Z gosposią. Tak. Dlaczego? Dlatego, że po śmierci rodziców wyjechałam z Argentyny, a że Lara znalazła znajomych w Hiszpanii nie chciała ich zostawiać więc zostawiłam ją tam. Co roku przylatuje i spędza wakacje tu albo gdzieś we dwie lecimy ale jakoś nie umiem się z nią dogadać.-zakończyłam odpowiedzi na jego pytania. Jeszcze nigdy nikomu o tym nie mówiłam, nie wiem dlaczego zrobiłam dla niego wyjątek skoro znam go dopiero parę godzin. Może poczułam, że mnie zrozumie skoro stracił żonę i też chciał odgonić wspomnienia o niej. Nie mam pojęcia.
-Ja też nie umiem się dogadać z córką. Ma 16 lat i jest zupełnie taka sama ja niegdyś moja żona i kiedyś ja.-z każdym naszym wymienionym zdaniem mam wrażenie, że mam z nim więcej wspólnego niż z kim kol wiek.
-Moja siostra od kąt dowiedziała się co robiłam w przeszłości stara się coraz bardziej do mnie upodobnić.-jego córka i moja siostra mają ze sobą wiele wspólnego.
-Twoja siostra i moja córka mają chyba ze sobą wiele wspólnego.-czy on czyta w moich myślach? Może to telepatia? (Pablito xD)
-Chyba by się dobrze dogadały jeśli twoja córka interesuje się muzyką.-powiedziałam wyciągając nogi z już zimnej wody.
-Cała Violetta.-jak on się uroczo śmieje. Zaraz…Co? Co ja mówię?
-Niedługo wakacje więc może uda im się spotkać.-powiedziałam wstając z pomostu.
-Możliwe. Mogę cię odprowadzić?-powiedział naśladując mój czyn.
-Jeśli będzie ci się chciało wracać parę kilometrów do domu to proszę bardzo.-zaśmiałam się lekko złośliwie.
-Gdzie ty mieszkasz?-zdziwienie można było wyczuć od niego na kilometr.
-Za Buenos Aires.-gdy ledwo ujrzałam jego wyraz twarzy dodałam.-Jeśli tak bardzo chcesz mnie odprowadzić to później cię odwiozę.-zaśmiałam się chyba pierwszy raz od bardzo dawna prawdziwie.
-Na taką propozycję mogę przystanąć. Bardzo dobrze mi się z tobą rozmawia.-dobrze, że było ciemno, bo dostrzegłby rumieńce na mojej twarzy. Czemu ja się w ogóle rumienię?
-Mi z tobą też się bardzo dobrze rozmawia.-od śmierci rodziców z nikim tak nie rozmawiałam. Może to będzie przyjaźń?
-Tak z czystej ciekawości znowu…Co robisz w wolnej chwili?
-Jeżeli mam czas to jeżdżę konno.-wymieniłam jedną z 4 rzeczy, które lubię robić. Po śmierci rodziców tylko te 4 czynności były bez wspomnień.-A ty?
-Ja?-zapytał głupio.
-Tak ty? Może zapytam inaczej. Co wielki pan inżynier robi w wolnych chwilach?-zaśmiałam się wchodząc do lasu.
-Ha ha ha bardzo śmieszne.-powiedział ironicznie.
-Dobra, a tak na poważnie to co robisz w wolnych chwilach? Ja ci odpowiedziałam teraz twoja kolej.-zrobiłam minę małej dziewczynki, której zabrali lizaka.
-Gram w tenisa.-uraczył mnie w końcu odpowiedzią.
-Raz spróbowałam i nigdy więcej. Byłam cała poobijana.
-Opowiesz jak to się stało?-zapytał spoglądając na mnie.
-3 lata temu poszłam z siostrą na korty w Madrycie i ona pokazywała mi jak trzymać rakietę później włączyła tą maszyną co rzuca piłki i pokazała mi jak mam odbijać. Jak wszystkie piłki zostały przez nią odbite rozkazała mi stanąć przed tym „potworem”. Odbiłam chyba tylko 3 piłki na 60. A ona zamiast to coś wyłączyć śmiała się wniebogłosy.
-Ja raz próbowałem jeździć konno.-zaśmiał się.
-Opowiadaj.-powiedziałam klepiąc go po ramieniu.
***********************
-3 lata temu córka wyciągnęła mnie do stadniny niedaleko naszego domu.-przerwał i chyba się…uśmiechnął.
-Iiii…-przeciągnęła.
-Iiii…gdy wsiadłem na czarnego ogiera on zaczął biedź przed siebie, a gdy dotarł do stawu zahamował, a ja wpadłem do wody ale tak niefartownie, że złamałem nogę.- powiedział, a blondynka o mało nie zaczęła się śmiać.
-A jak ja bym cię nauczyła jeździć?-zapytała już nie wytrzymując ze śmiechu.
-Oooo nie, nie ma takiej opcji. I się nie śmiej.-popchnął ją lekko w lewy bok. Oczywiście odwdzięczyła mu się.
-Przestań to łatwe.-zakpiła.
-Viola cały czas próbuje mnie wyciągnąć jak idzie pojeździć ale ja nigdy się nie godzę.
-To zgódź się abym to ja nauczyła cię jeździć konno. Obiecuję, że nic ci się nie stanie.-uśmiechnęła się potulnie.
-Coś za coś.-na jego twarzy wystąpił chytry uśmieszek.
-Zależy o co ci chodzi przez „coś”-powiedziała wyczuwając lekki podstęp.
-Będę cię uczył grać w tenisa.-tak szczerze to obydwoje mają trzy cele w tych „lekcjach”. Jeden to pomoc w zbliżeniu się do córki/siostry, drugi to lepsze poznanie się, a trzeci to po prostu chęć pośmiania się z siebie.
-Przyznaj, że chcesz się ze mnie pośmiać.-powiedziała poważnie stając naprzeciw niego i krzyżując ręce na piersi.
-Też ale nie tylko. Zresztą ty też chcesz się ze mnie pośmiać.-powiedział szczerze patrząc w jej rozbawione oczy.
-Nie przesadzaj ale jeśli ty się zgodzisz to ja też na to przystanę.-powiedziała wychodząc z parku.
-To co jutro po podpisaniu umowy na kort?-zapytał zatrzymując ją.
-Jutro raczej nie i na pewno nie na kort.-chciał już coś powiedzieć ale ona mu przeszkodziła.-Lepiej pojutrze u mnie w domu mam kort i stajnie.-powiedziała po czym uśmiechnęła się dumnie.
-Po co ci kort skoro boisz się grać?-zapytał śmiejąc się.
-Siostrze nie odmówię.-zachichotała.
=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=
Jak podoba się pierwszy rozdział???
Mam nadzieję, że sprostał waszym oczekiwaniom :P
Pozdrawiam
Wika
Czytajcie►komentujcie►wyczekujcie :)

poniedziałek, 20 października 2014

Capitulo 0

Piękny dzień, a ja muszę iść na spotkanie ale w końcu jakoś trzeba zarabiać. Doszłam na umówione miejsc e spotkania i już z oddali ujrzałam swojego asystenta. Podeszłam do niego bliżej, był trochę zdenerwowany lecz gdy mnie zobaczył od razu się uspokoił.
-Angie o boże, gdzieś ty była?-pytał.
-Przecież jest za dziesięć  12.-nie wiem o co mu chodzi.
-Nie, jest 12:30. Spóźniłaś się pół godziny.
-Co?! Ja się nigdy nie spóźniam.
-Dobra chodź, a tak poza tym to pięknie wyglądasz, dawno nie widziałem cię w takim stroju.-w sumie fakt dawno nie chodziłam tak do pracy. W ogóle dawno nie chodziłam w asymetrycznych sukienkach chociaż mam ich mnóstwo. Podeszliśmy do stolika przy, którym siedziało dwóch mężczyzn, jeden miał okulary i był ubrany w garnitur, a drugi miał na sobie białą koszulę, a jego oczy o kolorze czekolady swobodnie patrzyły na przeróżne krajobrazy. Na jego głowie gościła brązowa czupryna.
-Przepraszam za spóźnienie coś mnie zatrzymało.-brunet powiedział, że nic się takiego nie stało, i że wcale tak długo nie czekali. Dowiedziałam się, że czekoladowooki nazywa się German Castillo, a ten drugi Lisandro Ramallo. Omówiliśmy sprawy związane z współpracą naszych firm i to w niecałe 3 godziny. Umówiliśmy się na podpisanie kontraktu u niego w domu.
-Może panię odwiozę?-zapytał uprzejmie.
-Jaka pani? Jestem Angie.-poprawiłam go. Nie lubię gdy ktoś mówi na mnie pani, Tak jakby uważał mnie za starszą niż jestem.
-Dobrze, a więc Angie odwieźć cię?-z chęcią bym z nim pojechała, bo za blisko nie mieszkam ale jest taka piękna pogoda, że chyba zajrzę na niegdyś moje ulubione miejsce w środku lasu.
-Nie, dziękuje. Jest piękna pogoda, przejdę się.-odpowiedziałam łagodnie.
-Dobrze, a więc do zobaczenia jutro.-powiedział i oddalając się w stronę wsiadł i odjechał. Zaczęłam podążać w stronę lasu za parkiem. Weszłam pomiędzy wysokie drzewa i przeszłam kilometr, może dwa i dotarłam nad szeroką rzekę przez, którą przeszłam po starym mostku i po zrobieniu jeszcze 10-15 kroków dostałam się na dość sporą polankę z jeziorkiem w głąb, którego wystawała 4 metrowa kładka z dość dużym kwadratem na końcu.
-Dawno mnie tu nie było.-powiedziałam na głos. To miejsce przywołuje mnóstwo wspomnień, o których chciałabym zapomnieć ale jednocześni chcę aby jeszcze powróciły. Weszłam na kładkę i stojąc na końcu pomostu zdjęłam swoje beżowe koturny, następnie zanurzyłam swoje stopy w rozgrzanej, przezroczystej cieczy. Przed oczami ujrzałam różne sceny związane z tym miejscem. Ostatnie moje wspomnienie miało miejsce 13 lat temu gdy moja siostrzyczka miała 3 latka, a ja 20. Siedziałam tu z moimi rodzicami, a moja siostra szła w naszą stronę z taką potrawką z dyni (którą uwielbiała, a ja tam jej nienawidziłam) i nagle potknęła się i cała zawartość jej miseczki wylądowała na naszej 4. Lara zaczęła płakać, a ja żeby ją pocieszyć zaczęłam śpiewać po chwili dołączyli się do mnie rodzice i głosy naszej 3 rozbrzmiewały na polanie.
-Dobry wieczór.-usłyszałam, a po odwróceniu się ujrzałam…
****************
Taki prolog :P
Miał być wcześniej ale...nie po prostu nie miałam dostępu.
Ten fragment i jeszcze jeden trochę dłuższy jest tu w kopi roboczej przez dobre 3 miesiące :P
Dobra nie chcę się rozpisywać więc:
Czytajcie►komentujcie►wyczekujcie :)
Wika

piątek, 17 października 2014

Hejooo!!!

Hojo!!!
Tu Wiktoria :P
Może niektórzy kojarzą mnie (albo i nie) z tego bloga <KLIK>
Tamta historia nie była za bardzo udana ale teraz mam "lepszą" (mam nadzieję :D)
Może parę słów o mnie :)
A więc tak ma na imię Wiktoria i mam 13 lat :) Chodzę do pierwszej klasy gimnazjum :P
Jestem:
*V-lovers
*Claristas
*Lodostas
*Jorgestas
*Diegostas (nwm jak to się dokładnie nazywa xD ale lubię Domingueza i Ramosa :P )
*Lugitonators
To chyba na tyle :)



Teraz małe info na temat rozdziałów :)
Rozdziały postaram się dodawać w weekendy ale nie obiecuję :(
Powiem czemu nie obiecuję:
1.Jestem leniem i nie chce mi się przepisywać rozdziałów.
2.Pierwsza gimnazjum jest nawet łatwa ale z polaka ma same 3 i jedną 1.
3.Nie mam za bardzo czasu na pisanie (nauka)
Już nie długo prolog :)
**********************
Pozdrawiam i zapraszam Wika :)