sobota, 16 maja 2015

Capítulo 6

-Trzeba cię uga...-w tym momencie zadzwonił dzwonek. Po otwarciu drzwi do salonu wkroczyła czarnowłosa kobieta, wyglądająca na osobę około pięćdziesiątego roku życia.
-Przepraszam, że przeszkodziłam ale zobaczyłam dym i się trochę zaniepokoiłam.-brunet o mało co nie wybuchł śmiechem, a w głowie Angie rozbrzmiewało "To są chyba jakieś żarty.".-Coś się stało panie Castillo? Ma pan...dziwny wyraz twarzy.-był czerwony jak burak ale powstrzymywał się od śmiechy aby sąsiadka nie wzięła go za jakiegoś...idiotę, lecz jego towarzyszce nie było do śmiechu. Po chwili z ust Germana wydobyły się dźwięki.
-N-nie, nic się nie stało. Gdzie widziała pani ten dym?-zapytał po mały.
-Unosił się nad pańskim ogrodem.-odpowiedziała.
-Dobrze, dziękuję. Zajmę się tym.-powiedział.
-Dziękuję. Do widzenia.-powiedziała po czym opuściła posesję rodziny Castillo.
-Widzisz sąsiadka zauważyła.-wreszcie zaczął się śmiać.
-Powiedziała, że to nad ogrodem.-broniła się.-Lepiej sprawdź co to.
-Już dobrze. Tylko znów się nie zapal.-zaśmiał się po czym ruszyli w stronę drzwi tarasowych. Weszli w głąb podwórza i faktycznie unosił się dym (i to wcale nie od Angie xD).-Skąd tyle dymu?-zapytał podchodząc bliżej źródła szarej gęstej mgły.
- Skąd ja mam to wiedzieć?-zapytała, a on tylko spojrzał na nią lecz unoszący się w powietrzu dym uniemożliwiał dostrzeżenie jej. Podeszli bliżej punktu, z którego wydobywała się szara, a może bardziej czarna mgła, podchodząc coraz bliżej ujrzeli jakąś zamazaną postać, która prawie idealnie wpasowała się w otoczenie. Przyspieszyli kroku i w pewnym momencie mężczyzna coś kopnął, a tym czymś okazała się bomba dymna, których używają policjanci gdy idą na rożne niebezpieczne akcje ale ją równie dobrze i łatwo można zrobić samemu. Brunet podniósł małe pudełeczko i próbował zatamować wypływ gazu (wszystkie powietrze to gaz, tak??? xD), ale niestety w żaden sposób mu to nie wychodziło lecz na jego szczęście po niedługiej chwili dym przestał lecieć, a po jakiś pięciu minutach krajobrazy dookoła nich zaczęły nabierać kolorów.
-Co tu robiła bomba dymna?-zapytał mężczyzna na co kobieta tylko lekko wzruszyła ramionami.-Widziałaś tego mężczyznę?-zapytał spoglądając na nią.
-Nie wiem czy to był mężczyzna, ale na pewno ktoś tam stał. Może ktoś próbuje cię obrabować.-zaśmiała się lekko, ale widząc minę towarzysza od razu spoważniała.-Przecież żartuje.-powiedziała klepiąc go lekko po ramieniu.
-Jakoś mi nie jest do śmiechu.-skarcił ja spojrzeniem.
-Dobrze, przepraszam.-powiedziała wyprzedzając go oraz idąc tyłem nie tracą kontaktu wzrokowego.
-Uważaj, bo zaraz się wywrócisz.-ostrzegł ją.
-Przestań.-powiedziała i w tym momencie przekrzywiła jej się noga gdy stanęła na lekkiej dziurze. Jej plecy miałyby niemiłe spotkanie z ziemię gdyby nie refleks inżyniera, który złapał jej dłoń i przyciągnął do siebie. Ich twarze były blisko siebie, a oni zapatrzyli się w swoje oczy, obydwoje poczuli lekki przypływ ciepła, ale nie wiedzieli co go spowodował.
-A nie mówiłem. -powiedział wywyższając się.
-Nie moja wina, że masz tu pełno dziur.-zasyczała lekko podnosząc się na równe nogi.
- Czyli teraz to moja wina?-zapytał podchodząc bliżej.
- Ja tego nie powiedziałam.-uśmiechnęła się triumfalnie..
- Zasugerowałaś, a to wystarczy. - powiedział z nutką zniesmaczenia (?).
- Zaraz ty się zapalisz i znowu sąsiadka przyjdzie. - odgryzła się za wcześniej.
- Najwyżej wskoczę do basenu.-nie dał jej satysfakcji z sytuacji. Nie odzywając się wrócili do salonu w willi bruneta, a na stole czekała już na nich kawa przygotowana przez gosposie Germana.
-Zapomniałem przekazać Oldze, że chciałaś coś na uspokojenie. 
=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=
Żyje i mam się dobrze ;)
Zapewne nikogo tu nie ma ale cóż się dziwić jak mnie tu dawno nie było :(
Lecz już jestem i mam nadzieję, że zostane xD
Znaczy będę częściej coś wrzucać :D
Mam teraz czas wiec napisałam (czyt. Dopisałam z 6 zdań xD)
Musze powiedzieć iż mam bardzo dużo pomysłów ale nie wiem jak to zapisać.  Kiedy wiem co powinnam napisać nie mam nic na czym moge to zrobić (bo przecież w połowie notatki na polskim nie będę pisała op xD)
Dziś się wzięłam, ponieważ jest brzydka pogoda i nigdzie nie poszłam zwiedzać xD
Nie mam swojego kompa więc nie miałam co innego robić i to dokończyła i postaram pisać następny rozdział:D
Trochę dziś, trochę jutro w samolocie jak będę wracać do domu i trochę w domu ;)

Pozdrawiam
Wiktoria
Czytajcie►komentujcie►wyczekujcie :)

czwartek, 29 stycznia 2015

Capítulo 5

-Czemu nie śpiewasz? - zapytała po chwili córka bruneta.
- Nie powie ci, nawet mi nie powiedziała. - nie da się ukryć tego, że Lara nie paja do swojej siostry przyjaźnią, ale ją kocha, nie rozumiem po prostu dlaczego jej siostra jest taka, a nie jak kiedyś,  nie wiem jak mogła się tak zmienić. Ma do niej żal, że nie opowiadała o rodzicach i nie była na ani jednym jej występie.
- Mam swoje powody Lara, a tak poza tym wytłumacz mi co robisz w Buenos Aires, kiedy przyjechałaś i czemu ja nic o tym nie wiem.?-powiedziała jednym tchnieniem.
- Bo nie w Paryżu. Od września. Bo chciałam działać na własną rękę.-odpowiadała po kolei na pytania zadane przez blondynkę.
-Od września? -zapytała cała czerwona ze złości.
-Tak.-jej starsza siostra nie wiedziała o co chodzi, do tej pory była pewna, że jej siostrzyczka mieszka w Hiszpanii, a tu się okazuje, że od prawie roku przebywa w swoim rodzinnym mieście.-Jesteś zła?-zapytała niewinnie, bo jeszcze nigdy nie widziała siostry w takim stanie.
-Nie, nie jestem zła.-powiedziała w miarę możliwości spokojnie.-Jestem wściekłe! Nie wierze jak ty i Sara mogłyście mi to zrobić!-krzyknęła.
-Przepraszam, że się wtrącam ale Lara mówiła, że się nią nie interesujesz i dlatego mieszka w kamienicy, w centrum miasta.-wtrącił "nie w porę" Violetta.
-Przepraszam? -zapytała zaskoczona blondynka.
-Violetta.-wycedziła przez zęby.-Bo wiesz...-zaczęła nastolatka trochę podobna do Angie.
-Nie chcę tego słuchać.-weszła jej w wypowiedź.
-Dobrze.-powiedziała wesoło.-Idę,  zaraz mam zarezerwowany kort.-powiedziała i wymijając siostre pociągnęła przyjaciółkę w stronę drzwi.
-Nie tak szybko.-na te słowa Lara odwróciła się i spojrzała pytająco na siostrę.-Nigdzie nie idziesz.-powiedziała stanowczo.
-Angie proszę,  nie wyobrażasz sobie jak ja dawno nie grałam w tenisa.-namawiała ją.
-Ale masz po korcie zadzwonić do mnie i umówimy się na jutro na przewiezienie twoich rzeczy do mnie. -uległa minie "zbitego pieska".
-Ale...
-Żadnego "ale" Lara!
-Dobra. Ale już idę.- powiedziała zrezygnowana. Po zniknięciu brunetek za wielkimi dębowymi drzwiami kobieta westchnęła.
- Przepraszam za...właściwie sama nie wiem co tu się wydarzyło.-powiedziała z lekkim uśmiechem aby rozluźnić atmosferę.
-Spokojnie, rozumiem...Sam postąpiłbym podobnie.-pocieszał ją-To co chcesz tej kawy?-zapytał zmieniając temat.
-Może lepiej herbatę miętową albo melisę, jeśli oczywiście masz. To ponoć najlepszy sposób na zrelaksowanie się.
-Może bardziej coś na uspokojenie...albo trochę wody, bo deczko się...dymisz.-zażartował.
-Żeby tylko twoi sąsiedzi nie wezwali straży.-ciągnęła "grę".
-Trzeba cię uga...-w tym momencie zadzwonił dzwonek. Po otwarciu drzwi do salonu wkroczyła...
  =^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=
Zdjęcie zrobiłam sama więc bądźcie wyrozumiali xD
Mam nadzieje, że rozdział się podoba :)
Jak myślicie kto przyszedł?
Odpowiedz mam nadzieję już niebawem :D
Pozdrawiam
Wiktoria
Czytajcie►komentujcie►wyczekujcie :)

wtorek, 20 stycznia 2015

Capitulo 4

-Kto? Kto tam stał?-pytałam sama siebie.-Głupi budzik.-O nie! Mam godzinę do spotkania!-wrzasnęła zrywając się z łóżka.  Przebrała się w białą bluzkę z krótkim rękawkiem, czarne rurki, a na
wierzch zarzuciła marynarkę. Zrobiła lekki makijaż, a następnie założyła płaskie buty i wzięła czarną torbę. Z racji tego, że nie miała za bardzo czasu wsiadła do samochodu i pojechała do tej samej białej willi co wczoraj. Podeszła do drzwi po czym zadzwoniła dzwonkiem. Po krótkiej chwili jej oczom ukazała się pulchna kobieta o krótkich lekko podkręconych na dole włosach. Ubrana była w kolorowy fartuszek.
-Dzień dobry.-przywitała się posyłając jej szczery uśmiech.
-Witam. Pani pewnie do pana Germana.-powiedziała odwzajemniając jej uśmiech.-Panie Germanie!!!-krzyknęła.
-Tak? O Angie. Chodź.-powiedział wychylający się zza małych dębowych drzwi brunet.
-Cześć.-powiedziała będąca już w pomieszczeniu blondynka.
-Hej.-odwzajemnił gest.
-To gdzie ta umowa?-zapytała uśmiechając się. German odwzajemnił jej uśmiech jeszcze szczerzej i wskazał na biurko. Blond włosa podeszła do niego i wziąwszy papier do ręki uważnie zaczęła czytać. Umowa nie różniła się niczym od tych co podpisuje na co dzień ale ona jest osobą, która w żadnej, dosłownie w żadnej sprawie nie ufa ludziom, a stało się to przez jej byłego...Ups! Chyba za dużo wyjawiła, nieważne tego dowiecie się później :) tak musiałam dać tu emotkę xD. Czytanie poszło jej szybko po czym razem z towarzyszem złożyli swoje podpisy na wykropkowanym miejscu. Od teraz ich firmy były współpracownikami (?). Zaczęli wychodzić z gabinetu i kierować się do drzwi.
-Może kawy?-zapytał gdy stali przy drzwiach.
-Z miłą chęcią.-uśmiechnęła się i razem z panem inżynierem podeszła do jednej z dwóch białych sof, stojących po dwóch stronach stołu.
-Usiądź, a ja poproszę Olgę o zrobienie dwóch kaw.-powiedział kierując się w stronę kuchni. Angie dokładnie przyjrzała się wnętrzu. Na przeciw niej stał stół,  a za nim identyczna kanapa jak ta, na której właśnie się znajduje, dalej były schody prowadzące na pierwsze piętro. Aczkolwiek za nią znajdowało się duże, drewniane pianino, a za instrumentem spory stół przy, którym stało osiem krzeseł.
-Zaraz Olga przyniesie nam kawę. To co jak tam nasze jutrzejsze spotkanie?-zapytał.
-Jesteśmy umówieni u mnie o 16 i przedstawiam ci moje konie, a po jakiejś godzince, półtorej idziemy na kort tenisowy.-powiedziała.
-Ger...Ángeles?-zapytała groźnie wchodząca od ogrodu brunetka.
-Esmeralda.-zasyczała w odpowiedzi.
-Tato idę odprowadzić...
-Lara?-zapytała zdziwiona blondynka widząc schodzące po schodach dwie brunetki.
-Angie? Co ty tu robisz?-zapytała zakłopotana siostra blondynki.
-To chyba ja powinnam o to zapytać. Nie powinnaś być teraz...no nie wiem...w Madrycie?-zapytała zszokowana.
-Yyyy...-dziewczyna sparaliżowana wzrokiem siostry nie mogła wydusić z siebie ani jednego słowa.-Siostrzyczko wiesz jak cie kocham?-wreszcie udało jej się coś z siebie wydusić, a zrobiła to tak słodko jakby była małą dziewczynką. Po chwili mocno przytuliła się do siostry.
-Mogę wiedzieć co tu się dzieje?-zapytała druga nastolatka.
-Violetta to jest moja siostra Ángeles. Angie to jest moja przyjaciółka Violetta.-przedstawiła je sobie Lara.
-A teraz ja chcę wiedzieć o co chodzi?-odezwał się ojciec Violi.
-Ale co?-zapytała zielono oka.
-Skąd się znacie?-skierował pytanie do swoich starszych towarzyszek.
-Ze szkoły. A wy?-wtrąciła Esme.
-Moja firma współpracuje z jego.-wyjaśniła Saramego.
-A twoja rodzina przypadkiem nie zajmowała się hotelarstwem?-zapytała zdziwiona i zła jednocześnie czarno oka.
-Tata zajmował się inżynieriom, a mama hotelarstwem.-wyjaśniła dumnie.
-Zapomniałaś dodać, że ty zajmowałaś się muzyką i aktorstwem.-prychnęła z zazdrością. -Naprawdę? Zagrasz coś?-zapytała córka pana domu. Angie już chciała coś powiedzieć ale wyprzedziła ją siostra.
-Ona nie śpiewa.-powiedziała z pogardą.
-Nie wieżę. O ile pamiętam Angie nigdy nie zrezygnowała z pokazania na co ją stać, zawsze lubiła się wywyższać.-wtrąciła kpiąco stara  "przyjaciółka" blondynki.
-Chyba mnie z kimś pomyliłaś.-odgryzła się oczywiście miała na myśli właśnie ją.
-Mądrala-zaczęły wymieniać się "komplementami".
-Chwalipięta. (A)
-Złodzieka. (E)
-Kłamczucha. (A)
-Dobra mam dość tej "miłość".-powiedziała akcentując ostatni wyraz brunetka.
-"Miłości"?-zapytała reszta towarzyszy, którzy przypatrywali się tej sytuacji ze zdziwieniem.
-Jak na nas to to "miłość".-wyjaśniła "mądrala".
-Z chęcią bym jeszcze została w tym towarzystwie ale umówiłam się z bratem.-wydobyło się z ust "kłamczuchy".
-Pa.-powiedziały nie przyjemnie pozostałe towarzyszki Castilla. Chyba tylko pan tego domu nie widzi jaka tak naprawdę jest Esmeralda.
-Czeku nie śpiewasz?-zapytała po chwili córka bruneta.
 =^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=
Halo?
Jet tu ktoś?
Jest i następny rozdział :P
Jak się podoba???
Po długiej nie obecności tak oto prezentuje się rozdział :)
Co odpowie Angie?
Tego dowiecie się już za niedługo (mam nadzieję xD)
Pozdrawiam
Wiktoria
Czytajcie►komentujcie►wyczekujcie :)

poniedziałek, 17 listopada 2014

"Przepraszam kochanie"

Tytuł może nic nie mówi ale jeśli przeczytacie ten post to dowiecie się o co chodzi :P
Zamiast rozdziału jest jednorazówka :P
Mam nadzieję, że się spodoba :P
Nie przedłużają (czyt. przynudzając) kończę swoją wypowiedz :P

A zapomniałabym rozdział najprawdopodobniej w sobotę :P

Wika

niedziela, 9 listopada 2014

Capitulo 3

-Może wolałbym jeszcze pożyć i czymś wolniejszym zwłaszcza w taką pogodę.-szmaragdowooka tylko pokiwała rozbawiona głową i wcisnęła mały okrągły przycisk i wygrawerowanym "-1" gdzie znajdowały się motocykle i jeden samochód, którym jeździła najczęściej.
-Tym nie będziesz bał się ze mną jechać?-zapytała śmiejąc się.
-Nie. Ładna kolekcja.-uśmiechnął się potulnie. Był zdziwiony (kolejny raz tego wieczoru) , że blondynka jeździ na tak silnym sprzęcie.
-Dzięki.-zachichotała (znowu).-Jeździsz?-zapytała po chwili.
-Od kąd miałem szesnaście lat. A ty?
-Ja od kąd skończyłam trzynaście.-powiedziała dumnie, a brunetowi kolejny raz tego wieczoru opadła szczęka.-Moi rodzice nie jeździli więc nauczył mnie wujek i od tamtej pory to kocham, najbardziej dla tego, że można wyrwać się od codzienności i pobyć w swoim świecie.-powiedziała, a on tylko potakiwał.-Chodź bo córka się będzie stresować.-powiedziała ciągnąć go w stronę samochodu.
-Córka poszła na noc do przyjaciółki.-powiedział mając nieprzyjemnie ta teraz nieprzyjemne wspomnienia z poprzedniej takiej nocy gdy Esmeralda zaczęła na nim tańczyć xD aż przeszły go dreszcze. Wsiedli do czarnego audi. Blondynka przekręciła kluczyk i...ruszyła. Jechała ciągle słuchając wskazówek starszego ta trzy miesiące różnicy ale zawsze coś xD towarzysza.-To tu.-powiedział wskazując na dość sporą (ale i tak mniejszą niż Angie) willę.
-To do jutra.-powiedziała gdy opuszczał jej auto.
-Do jutra. Mam nadzieję, że trafisz.-zaśmiał się.
-Postaram się. Cześć.-powiedziała i ruszyła w drogę powrotną. "W sumie może nie będzie się z nim tak źle współpracowało. Mamy wiele tematów do rozmów więc na pewno nie będziemy się nudzić. Jest bardzo miły, przed nim pierwszym się otworzyłam, bo jedyną osobą, która wiedziała o moich przeżyciach była moja przyjaciółka Lodovica jej ufałam najbardziej z całej nasze paczki. Dawno się z nikim z nich nie kontaktowałam, jestem ciekawa co u nich słychać. Pewnie szykują się do jakieś trasy koncertowej. Nie będę zaprzątać sobie tym głowy. O już jestem." Wprowadziła samochód na swoje miejsce przy pomocy specjalnej windy. Wchodząc do domu jej pierwszym celem było wzięcie odprężającej kąpieli i położenie się spać, była zmęczona dzisiejszym dniem chociaż nic aż tak męczącego nie robiła. Z szafy wyciągnęła piżamę w kolorze pudrowego błękitu i podążyło do jasnobrązowych drzwi znajdujących się w rogu sypialni. Ubrania położyła na szawce, a następie nalała wody do ogromniej wanny i wlewała po kolei różne olejki służące rozluźnieniu się. Po jakiś pół godziny odprężającej kąpieli ułożyła się wygodnie na łóżku i zasnęła wpatrując się w sufit.
**********************
-German! Czemu tak późno wróciłeś? Czekałam na ciebie.-powiedziała podchodząca do niego narzeczona.
-Byłem się przejść Esmeraldo.-powiedział zrezygnowany.-Myślałem, że już śpisz. Pewnie jesteś śpiąca, bo ja strasznie.-udał ziewanie.
-No dobrze to idź się połóż kochanie.-powiedziała...rozczarowana. Miała zaplanowany cały wieczór ale chyba jej przyszły mąż nie chciał wcielić go w życie. Poszedł na górę, wziął szybki prysznic i położył się koło Esme.
**********************
Wstałam wypoczęta, ale rozglądając się po pomieszczeniu odkryłam, że nie znajduję się w swoim pokoju tylko w...hotelu, a przez okno było widać...Wieżę Eiffla. Czyli znajdowałam się w...Paryżu.
-Angie ty jeszcze w łóżku?! Za trzy godziny wychodzisz za mąż!-wrzasnęła wchodząca do pokoju...
-Lara! Co ty tu robisz? Co ja tu robię? Zaraz powiedziałaś "za mąż"?-byłam zdezorientowana.
-Zapomniałaś? Chyba za dużo wczoraj wypiłaś. Nieważne ubieraj się jedziemy do fryzjera i kosmetyczki.-Jak powiedziała Lara ubrałam na siebie jasno różową sukienkę do połowy ud i wyszliśmy z hotelu. Nie zamówiłyśmy nawet taksówki, ponieważ fryzjer jak i kosmetyczka znajdowały się po drugiej stronie ulicy. Fryzjerka umyła mi włosy po czym zaczęła je lokować ale chyba nie była zdecydowana bo po chwili je wyprostowała i zrobiła mi koka, a kosmyki, które opadały swobodnie po moich skroniach leciutko podkręciła. Muszę przyznać wyglądałam szałowo. Wyszłyśmy od fryzjera i omijając dwa sklepy weszliśmy do salonu kosmetycznego. Przy moim wyglądzie pracowało aż pięć kobiet. Jedna zajmowała się makijażem, dwie moimi dłońmi, a ostatnie stopami. Po jakiejś godzinie wróciłam z siostrą do pokoju hotelowego. Ubrałam piękną śnieżnobiałą sukienkę i zanim się obejrzałam Lara ciągnęła mnie w stronę czarnej limuzyny, która zawiozła nas pod Katedrę Notterdam. Będąc na korytarzu usłyszałam marsz weselny po czym otworzyły się przede mną drzwi. Było pełno ludzi, a przy ołtarzu stał...
=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=
Jest i następny rozdział :P
Jak się podoba???
Jak myślicie kto stał przy ołtarzu???
To wiem ja ale czy wy się dowiecie to nie wiem xD
Pozdrawiam
Wiktoria
Czytajcie►komentujcie►wyczekujcie :)

środa, 5 listopada 2014

Capitulo 2

-Rozumiem cię.-uśmiechnął się jeszcze szerzej niż do tych czas. Przez całą drogę rozmawiali i lepiej się poznawali. Na początku myślała, że będzie jakimś...spiętym facetem bez uczyć...no tak na pierwszy rzut oka jej się wydawało ale już wie, że nie powinna ocenić ludzi pochopnie, nigdy tak nie robiła i nie wie czemu teraz tak postąpiła ale teraz wie, że jest jej bardziej bliski niż jaka kol wiek istota na tym świecie.
-Gdzie my jesteśmy?-zapytała odrywając wzrok od mężczyzny i rozglądając się po okolicy, nie poznawała tego miejsca.
-Nie mam pojęcia. Myślałem, że idziemy do ciebie.-on też nie wiedział gdzie się znajdują. Stali na trawie, która obejmowała większy obszar, a oprócz nich nie było ani jednej żywej duszy. Byli tylko oni, kwiaty i parę drzew. Obróciwszy się w prawą stronę można było dostrzec...żyrafę.-Co tu robi żyrafa?-zapytał zmieszany.
-Wiem gdzie jesteśmy!!!-krzyknęła widząc znajomą jej zwierzynę. (?).
-Tak?-powiedział niepewnie.
-Tak.-zaśmiała się.-To mój dom.-odpowiedziała ciągle chichocząc.
-Masz w domu żyrafę?!?!?!-zapytał zdziwiony widokiem afrykańskiego zwierzęcia.
-Lara miała 5 lat i chciała mieć ZOO, a ja chcąc mieć spokój wzięłam jeden z moich starych planów, trochę go poprawiłam i dałam do wykonania. Po miesiącu przyleciały młode zwierzęta i teraz mają wydzielony swój skrawek i chodzą koło siebie, bawią się ze sobą ze mną i ze wszystkimi.-odpowiedziała co jakiś czas zerkając na bruneta.
-Ty się nimi zajmujesz? - zapytał pomału wracający do rzeczywistości inżynier.
- Częściowo. Ja się z nimi bawię, uczę sztuczek ale tym również zajmują się ich opiekunowie. Moje zwierzęta są zawsze usłuchane i wypielęgnowane.-zdała mu mini relację.
-Już o nic nie pytam.-zaśmiał się.
-Pytaj o co chcesz mi to nie przeszkadza.-zachichotała jak mała dziewczynka.
-Dobrze wiedzieć-powiedział zamyślony.-Może przez no coś wymyśle i zrobię z tobą wywiad?-zażartował. Chciał jeszcze coś dodać ale zaczęło padać, na początku zwyczajnie kropiło ale po chwili zaczęło lać jak z cebra. Krople deszczu były wielkości grochu. Angie zaczęła biec, a chwilę po niej brunet. Po jakiś 15 minutach dotarli do bramki na posesję panny Saramego.
-To co odwieziesz mnie?-zapytał po przekroczeniu progu.
-Już i tak jesteś cały mokry.-powiedziała śmiejąc się, właściwie uśmiech nie schodził jej z twarzy przez cały czas spędzony z przystojnym brunetem. Od kąd weszli do środka Angie nie spuszczała wzroku z towarzysza. Jego biała mokra koszula przykleiła się do dobrze zbudowanej klatki piersiowej i brzucha. a jak sześciopak musi być xD Na szczęście, a może nie szczęście German nie mógł podziwiać zgrabnego ciała towarzyszki ponieważ ta miała jeansową katanę.
-Tak na poważnie to zawieziesz mnie czy naprawdę muszę iść w taką ulewę?-zapytał po chwili.
-Jasne, że nie tylko się przebiorę. Rozgość się.-powiedziała i powędrowała na górę przebrać się w suchy strój. Wybrała białą bluzkę bez rękawów, białą spódniczkę do kolan, a na ramiona marynarkę, do tego podłużne złote koczyki i czarne obcasy. German w tym czasie oglądał zdjęcia porozstawiane na półkach w salonie. Jedno zdjęcie przykuło jego uwagę, a mianowicie zdjęcie klasowe z 1998 z III "c", na którym najprawdopodobniej była jego obecna narzeczona ale zostawił to bez pytań, bo nie chciał się wygłupić. Gdy blondynka zaczęła schodzić ze schodów ledwo ją poznał, nie wierzył, że to była ta sama kobieta. Biało -czarny strój dodawał jej powagi ale i tak wyglądała cudownie.
-Wow.-wypłynęło z jego ust.
-Dziękuję?-powiedziała, a wręcz zapytała.
-Przepraszam po prostu wyglądasz...inaczej. Nie zrozum mnie źle jesteś piękna ale...poważniejsza. Nie to, że wcześniej nie byłaś poważna ale...no...poddaje się.-powiedział spuszczając wzrok, nie wiedział jak się wywinąć z tej sytuacji.
-Nic nie szkodzi.-zaśmiała się.-Też jestem tego zdania. A w tej sukience co dziś byłam nie chodziłam od jakiś 10 lat tak jak w większości tego typu ubrań.-zaśmiała się.-Idziemy?-dodała.
-Tak, jasne.-odpowiedział otwierając drzwi jak przystało na dżentelmena.
-Nie tędy.-powiedziała ciągnąć go w stronę kuchni, w której znajdowały się małe drzwi prowadzące do garażu, a tam na środku wielka...dziura. zaczęli iść i w stronę...windy. Brunet był zdezorientowany i nie wiedział co się dzieje ale szedł dzielnie za swoją znajomą. wchodząc do windy Angie wpisała kod i zjechała na poziom -5, na którym było mnóstwo...ciuchów, i rożnego rodzaju dodatków.
-Nie to piętro.-odezwała się i podjechał na -3. Były tam samochody wyścigowe oraz quady.-To którym jedziemy?-zapytała śmiejąc się z miny gościa.
=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=
Taki krótki i spóźniony ale z moimi ocenami nie jest za dobrze i nie miałam dostępu :(
Na chwilę podeszłam i poprawiłam, bo pisałam na telefonie :)
Mam nadzieję, że się podoba :P
Wika
Czytajcie►komentujcie►wyczekujcie :)

sobota, 25 października 2014

Capitulo 1

Po skończonym spotkaniu z panną Angeles wróciłem ze swoim przyjacielem do mojej willi. Po wejściu od razu skierowałem się do swojego gabinetu ale nie mogłem się skupić, w moich myślach ciągle pojawiała się blondynka o szmaragdowych oczach. Nie wiem czemu myślę o innej skro mam narzeczoną.
-Tato obiad.-powiedziała wchodząca do pomieszczenia brunetka.
-Już idę słońce.-powiedziałem wstając i podchodząc do 16-latki, a następnie razem z nią opuściłem gabinet. Pokierowaliśmy się w stronę jadalni, w której znajdowali się już wszyscy oprócz mnie i mojej córeczki. Olga właśnie wnosiła ostatni talerz, a następnie zasiadła pomiędzy Ramallo, a bratem mojej partnerki.
-German pamiętaj, że jutro przychodzi do nas ta dziewczyna.-rzekł krojący kotleta Lisandro.
-Jaka?-oczywiście wiedziałem o kogo mu chodzi ale wolę żeby moja kochana córeczka nic sobie nie ubzdurała.
-No ta blondynka co się dzisiaj na spotkanie spóźniła.-oczywiście musi to ciągle rozpamiętywać.
-A tak Angeles.-udałem, że przypomina mi się owa blondynka. Zauważyłem jak Esmeralda mocniej zaciska dłoń na widelcu.
-Coś się stało?-zaptałem od razu.
-Co? Nie , po prostu źle mi się kojarzy to imię.-odpowiedziała rozluźniając rękę.
-Dlaczego?-wtrąciła się moja córka.
-Miałam kiedyś w szkole taką koleżankę, z którą nie za dobrze się dogadywałam.-powiedziała w miarę krótko.
-Widzę, że nie tylko tu cię ludzie nie lubią.-prychnęła moja córka pod nosem.
-Violetta.-powiedziałem oskarżycielskim tonem.
-Ja nic nie mówię.-zaprzeczyła.
-Ja już słyszałem jak ty nic nie mówisz.-zakpiłem.
-Kpisz ze mnie?-zapytała z nutką wrogości w głosie.
-Nie po prostu zachowujesz się dziecinnie. Powinnaś przyjmować konsekwencje za swoje czyny, a przynajmniej się do nich przyznawać.-tak wzięło mi się na wychowywanie córki.
-Czyli, że jestem kłamczuchą?-była coraz bardziej zdenerwowana.
-Nie to powiedziałem.-broniłem się.
-Ja tylko powiedziałam to co każdy się boi. To była czysta prawda tatusiu.
-Czasami takie prawdy radzę ci zostawić dla siebie.-warknąłem.
-Dobra skończcie to, bo znając was możecie tak w nieskończoność, a później jest napięta atmosfera w całym domu.-wtrącił się Ramallito.
-Ramallo ja tylko powiedziałam prawdę i nic więcej.-broniła się Violetta.
-Wierz czasami powinnaś ugryźć się w język.
-Będziesz mi wytykał to, że mówię prawdę. Sam mówisz, że prawda jest najważniejsza, a gdy ją w końcu mówię to jesteś zły. Zdecyduj się w końcu co tak naprawdę chodzi ci po głowie.-może ma trochę racji ale to było małe przegięcie, fakt wiem, że nikt nie przepada za Esme i Paulo ale ona nie musi tego mówić oni i tak to odczuwają.
-Wierz Ramallo ma rację skończmy to.-powiedziałem łagodnie.
-Dobrze.-powiedziała przez zęby. Przez resztę obiadu nikt nie odezwał się nawet pół słowem. Gdy posiłek się zakończył poszedłem wraz z przyjacielem do gabinetu.
-Wierz co chyba zmienię zdanie o tej blondynce.-ciekawe co mu w tym pomogło?
-Skąd taka nazwa zmiana?
-Stąd, że wszystko sobie przemyślałem i zrozumiałem, że Esmeralda będzie się denerwować gdy ona będzie tu przebywać.-powiedział z…uśmiechem?
-Wiem, że nikt z was za nią nie przepada ale nie musicie chcieć jej złego samopoczucia.-w sumie ma trochę racji, bo będę z Angie przebywać większość czasu.
-A sam będziesz przebywał z tą blondyną większą część czasu.-czy on czyta w moich myślach?
-Cicho. Ja idę się przejść.-zanim mężczyzna zdążył coś powiedzieć ja byłem w drodze do parku. Maszerowałem kolejnymi alejkami aż dotarłem do lasu na końcu pięknego cudu natury. Ten las coś mi przypomniał. Przeszedłem ze 2 kilometry pomiędzy drzewami aż dotarłem do rzeki. „Przeszkodę” pokonałem dzięki staremu mostkowi. Za rzeką wystarczyło jeszcze 10-15 kroków i znalazłbym się na polance, na którą kiedyś chodziłem niemal codziennie. Zaryzykowałem i podążyłem dalej na południe. Gdy moja stopa stanęła pierwszy raz od 13 lat na polanie masa wspomnień uderzyła mi do głowy. Zacząłem iść pomału w stronę jeziora, im bliżej byłem tym wyraźniej widziałem postać siedzącą na pomoście. Cicho podszedłem do kobiety, którą poznałem rano.
-Dobry wieczór.-wypłynęło z moich ust.
***********************
-Dobry wieczór.-usłyszałam, a po odwróceniu się ujrzałam…
-German!-ciekawe co on tutaj robi.
-Ciepła woda?-zapytał siadając obok.
-Tak.-odpowiedziałam odwracając się powrotem w stronę jeziora.
-Coś się stało?-zapytał…troskliwie?, a może mi się po prostu zdawało.
-Nie, nic, nieważne.-plątałam się.
-To czemu płakałaś?-starłam szybko łzy, które nie wiem kiedy zaczęły lecieć.
-Po prostu. Gdy wracają cudowne wspomnienia z osobami, które się kocha, a ich już nie ma to łzy same lecą.-odpowiedziałam nawet nie wiem czemu, nigdy nikomu nie mówię jak się czuję.
-Rozumiem cię.-serio?-Jestem tu dzisiaj po raz pierwszy od 13 lat.
-Ja też. Dlaczego ty?-zapytałam.
-13 lat temu zmarła moja żona, a tu przychodziłem z nią prawie codziennie, z nią i moją córką.
-A gdy umarła chciałeś pochować wszystkie wspomnienia z nią związane i pogrążyłeś się w pracy aby nie mieć czasu na wspomnienia.-przerwałam mu.
-Dokładnie. Ty też to przeżyłaś?
-Tak. 13 lat temu zmarli w wypadku moi rodzice zostawiając mnie z 3 letnią siostrą i wielką firmą więc skończyłam szybko studia i zajęłam się pracą. Od tamtej pory nie robię nic co kiedyś sprawiało mi radość. Nawet jeśli cierpię to wiem, że przez wspomnienia będę jeszcze bardziej cierpieć.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.-Nigdy jeszcze nikomu tego nie mówiłam.-dodałam po chwili.
-Mam podobnie.-powiedział, a ja odwróciłam głowę do niego i się smutno uśmiechnęłam.
-Współczuję.-nie lubię gdy ludzie są przygnębieni, wiem jak to jest i nie życzę togo innym.
-Tak z ciekawości gdzie jest twoja siostra?
-Ona mieszka i uczy się w Madrycie.
-Sama? W Madrycie? Czemu tam, a nie z tobą, tu w Buenos Aires?-był dość zdziwiony.
-Z gosposią. Tak. Dlaczego? Dlatego, że po śmierci rodziców wyjechałam z Argentyny, a że Lara znalazła znajomych w Hiszpanii nie chciała ich zostawiać więc zostawiłam ją tam. Co roku przylatuje i spędza wakacje tu albo gdzieś we dwie lecimy ale jakoś nie umiem się z nią dogadać.-zakończyłam odpowiedzi na jego pytania. Jeszcze nigdy nikomu o tym nie mówiłam, nie wiem dlaczego zrobiłam dla niego wyjątek skoro znam go dopiero parę godzin. Może poczułam, że mnie zrozumie skoro stracił żonę i też chciał odgonić wspomnienia o niej. Nie mam pojęcia.
-Ja też nie umiem się dogadać z córką. Ma 16 lat i jest zupełnie taka sama ja niegdyś moja żona i kiedyś ja.-z każdym naszym wymienionym zdaniem mam wrażenie, że mam z nim więcej wspólnego niż z kim kol wiek.
-Moja siostra od kąt dowiedziała się co robiłam w przeszłości stara się coraz bardziej do mnie upodobnić.-jego córka i moja siostra mają ze sobą wiele wspólnego.
-Twoja siostra i moja córka mają chyba ze sobą wiele wspólnego.-czy on czyta w moich myślach? Może to telepatia? (Pablito xD)
-Chyba by się dobrze dogadały jeśli twoja córka interesuje się muzyką.-powiedziałam wyciągając nogi z już zimnej wody.
-Cała Violetta.-jak on się uroczo śmieje. Zaraz…Co? Co ja mówię?
-Niedługo wakacje więc może uda im się spotkać.-powiedziałam wstając z pomostu.
-Możliwe. Mogę cię odprowadzić?-powiedział naśladując mój czyn.
-Jeśli będzie ci się chciało wracać parę kilometrów do domu to proszę bardzo.-zaśmiałam się lekko złośliwie.
-Gdzie ty mieszkasz?-zdziwienie można było wyczuć od niego na kilometr.
-Za Buenos Aires.-gdy ledwo ujrzałam jego wyraz twarzy dodałam.-Jeśli tak bardzo chcesz mnie odprowadzić to później cię odwiozę.-zaśmiałam się chyba pierwszy raz od bardzo dawna prawdziwie.
-Na taką propozycję mogę przystanąć. Bardzo dobrze mi się z tobą rozmawia.-dobrze, że było ciemno, bo dostrzegłby rumieńce na mojej twarzy. Czemu ja się w ogóle rumienię?
-Mi z tobą też się bardzo dobrze rozmawia.-od śmierci rodziców z nikim tak nie rozmawiałam. Może to będzie przyjaźń?
-Tak z czystej ciekawości znowu…Co robisz w wolnej chwili?
-Jeżeli mam czas to jeżdżę konno.-wymieniłam jedną z 4 rzeczy, które lubię robić. Po śmierci rodziców tylko te 4 czynności były bez wspomnień.-A ty?
-Ja?-zapytał głupio.
-Tak ty? Może zapytam inaczej. Co wielki pan inżynier robi w wolnych chwilach?-zaśmiałam się wchodząc do lasu.
-Ha ha ha bardzo śmieszne.-powiedział ironicznie.
-Dobra, a tak na poważnie to co robisz w wolnych chwilach? Ja ci odpowiedziałam teraz twoja kolej.-zrobiłam minę małej dziewczynki, której zabrali lizaka.
-Gram w tenisa.-uraczył mnie w końcu odpowiedzią.
-Raz spróbowałam i nigdy więcej. Byłam cała poobijana.
-Opowiesz jak to się stało?-zapytał spoglądając na mnie.
-3 lata temu poszłam z siostrą na korty w Madrycie i ona pokazywała mi jak trzymać rakietę później włączyła tą maszyną co rzuca piłki i pokazała mi jak mam odbijać. Jak wszystkie piłki zostały przez nią odbite rozkazała mi stanąć przed tym „potworem”. Odbiłam chyba tylko 3 piłki na 60. A ona zamiast to coś wyłączyć śmiała się wniebogłosy.
-Ja raz próbowałem jeździć konno.-zaśmiał się.
-Opowiadaj.-powiedziałam klepiąc go po ramieniu.
***********************
-3 lata temu córka wyciągnęła mnie do stadniny niedaleko naszego domu.-przerwał i chyba się…uśmiechnął.
-Iiii…-przeciągnęła.
-Iiii…gdy wsiadłem na czarnego ogiera on zaczął biedź przed siebie, a gdy dotarł do stawu zahamował, a ja wpadłem do wody ale tak niefartownie, że złamałem nogę.- powiedział, a blondynka o mało nie zaczęła się śmiać.
-A jak ja bym cię nauczyła jeździć?-zapytała już nie wytrzymując ze śmiechu.
-Oooo nie, nie ma takiej opcji. I się nie śmiej.-popchnął ją lekko w lewy bok. Oczywiście odwdzięczyła mu się.
-Przestań to łatwe.-zakpiła.
-Viola cały czas próbuje mnie wyciągnąć jak idzie pojeździć ale ja nigdy się nie godzę.
-To zgódź się abym to ja nauczyła cię jeździć konno. Obiecuję, że nic ci się nie stanie.-uśmiechnęła się potulnie.
-Coś za coś.-na jego twarzy wystąpił chytry uśmieszek.
-Zależy o co ci chodzi przez „coś”-powiedziała wyczuwając lekki podstęp.
-Będę cię uczył grać w tenisa.-tak szczerze to obydwoje mają trzy cele w tych „lekcjach”. Jeden to pomoc w zbliżeniu się do córki/siostry, drugi to lepsze poznanie się, a trzeci to po prostu chęć pośmiania się z siebie.
-Przyznaj, że chcesz się ze mnie pośmiać.-powiedziała poważnie stając naprzeciw niego i krzyżując ręce na piersi.
-Też ale nie tylko. Zresztą ty też chcesz się ze mnie pośmiać.-powiedział szczerze patrząc w jej rozbawione oczy.
-Nie przesadzaj ale jeśli ty się zgodzisz to ja też na to przystanę.-powiedziała wychodząc z parku.
-To co jutro po podpisaniu umowy na kort?-zapytał zatrzymując ją.
-Jutro raczej nie i na pewno nie na kort.-chciał już coś powiedzieć ale ona mu przeszkodziła.-Lepiej pojutrze u mnie w domu mam kort i stajnie.-powiedziała po czym uśmiechnęła się dumnie.
-Po co ci kort skoro boisz się grać?-zapytał śmiejąc się.
-Siostrze nie odmówię.-zachichotała.
=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=^.^=
Jak podoba się pierwszy rozdział???
Mam nadzieję, że sprostał waszym oczekiwaniom :P
Pozdrawiam
Wika
Czytajcie►komentujcie►wyczekujcie :)